... ciekawą, efektowną okładkę.
Na blogu scrapki wyzwaniowo znalazłam wyzwanie, którego nie mogłam przegapić. Dlaczego? bo to wyzwanie chyba dla spóźnialskich:) czyli dla mnie - tych którzy nie zdąrzyli zrobić dla siebie kalendarza.
No i dobrze się składa bo kupiłam jakiś czas temu kalendarz dosłownie ostatni i w dodatku nie czarny, taki jak chciałam a szaro-pomarańczowy. Pomyślałam, że okleję go papierami i będzie ok. Niestety tak prosto nie było. Nie znalazłam papierów, które by mi odpowiadaly i jednocześnie pasowały do oprawy. Kombinując czarnym markerem by zamalować to co kolorowe, w pewnym momencie marker się skończył i co dalej? Trzeba było wymyślić coś innego. Jedyną deską ratunku okazał się czarny puder do embossingu, który zaczęłam nakładać na brzegi okładki. Po rozgrzaniu fajnie się roztopił ale w jednym miejscu wyskoczyła "dziura"!
Spodobało mi się i doszłam do wniosku, że nigdy tak spontanicznie nic nie powstało, więc jedyna okazja, skoro to ma być kalendarz dla mnie, by zaszaleć:))
Wzięłam bezbarwny tusz, pokryłam nim przednią okładkę, posypałam pudrem i zaczęłam rozgrzewać nagrzewnicą. Tam gdzie dłużej przytrzymywałam gorące powietrze folia, którą był pokryty kalendarz zaczęła się kurczyć a wraz z nią stopiony puder:) Po utworzeniu tła ponownie siegnęłam po tusz, wytuszowałam tak byle jak "dziury", delikatnie posypałam pudrem, roztopiłam i tyle. To samo zrobiłam z tyłu.
Na koniec wytuszowana ramka pokryta crackle accents i drobnymi kamyczkimi wyklejony rok.
Jak sami widzicie okładka z przypadku ale za to fajna zabawa była, jeszcze z bialym pudrem muszę spróbować :))
Ciekawa jestem co Wy powiecie na taki efekt?
Bardzo wszystkim dziękuję za komentarze pod poprzednim postem!